Wiatr zmienił komentatora pochodu pierwszomajowego w Koninie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Kiedy byłem uczniem liceum, na rozpoczęcie pochodu pierwszomajowego czekaliśmy na ulicy Wyszyńskiego, gdzieś między amfiteatrem a wieżowcem z neonem „Aluminium”.
Od czasów podstawówki nasz stosunek do majowych manifestacji zmienił się diametralnie. O ile jako dziesięcio- czy dwunastoletnie brzdące większość z dumą brała udział w politycznym spektaklu, traktując swój w nim udział jako wyróżnienie, to kilka lat później duża część z nas szła w pochodzie tylko dlatego, że wychowawca sprawdzał obecność.
Manifestowaliśmy poparcie
Pomijając już czas, w którym po gierkowskich obietnicach i nadziejach na lepsze jutro pozostało już niewiele, czego najbardziej wymownym symbolem były kartki na cukier, to impreza była mało atrakcyjna. Zanim na nas przyszła kolej pokazać się przed tak zwaną trybuną honorową, trzeba było spędzić sporo czasu w bezczynnym oczekiwaniu na przemarsz szczęściarzy, którym przydzielono miejsce przed nami. A jeśli trafił się cieplejszy dzień, było to mocno męczące.
Tymczasem według Wielkopolskiego Zagłębia „manifestowaliśmy poparcie programu partii”, jak zatytułował swoją relację z pierwszego maja 1978 roku reporter jedynej wtedy konińskiej gazety. Świętowanie rozpoczęło się już kilka dni wcześniej imprezami artystycznymi, zabawami i zawodami sportowymi oraz „wieczornicami, okolicznościowymi spotkaniami czy uroczystymi konferencjami samorządu robotniczego”.
Słuchanie Gierka
Jak się okazuje, nie cała klasa robotnicza tego dnia świętowała. Rankiem, jeszcze przed pochodem, „członkowie Sekretariatu i Egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PZPR odwiedzili załogi zakładów przy stanowiskach pracy”. Tadeusz Grabski, ówczesny pierwszy sekretarz konińskiego Komitetu Wojewódzkiego partii, odwiedził górników, a inni przedstawiciele władz wojewódzkich i miejskich – energetyków, hutników, kolejarzy, kierowców PKS, mleczarzy i innych.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.