Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: WIECZÓR WYBORCZY KONIN 2024 - II TURA - NIEDZIELA 20:55

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSzpital nam się rozpada, twierdzą lekarze konińskiej neurologii

Szpital nam się rozpada, twierdzą lekarze konińskiej neurologii

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Szpital nam się rozpada, twierdzą lekarze konińskiej neurologii

Dyrekcja szpitala uważa, że problemem oddziałów neurologii i udarowego są nadmierne apetyty finansowe lekarzy, na których zaspokojenie w obecnej sytuacji placówki nie stać. Mamy więc pat, który grozi likwidacją obu oddziałów.

Pod środowym artykułem na ten temat („Po nowym roku oddział neurologiczny będzie zawieszony”) pojawiły się wpisy, że lekarzom ciągle jest mało pieniędzy i są gotowi walczyć o swoje nawet kosztem pacjentów.

Ale odpowiedź na pytanie, czy aby na pewno to lekarze chcą rozwiązywać swoje problemy kosztem pacjentów, wcale nie jest taka jednoznaczna. Rzecz idzie oczywiście o pieniądze, bo lekarze chcą podniesienia stawki godzinowej do takiej, jaką mają medycy w innych szpitalach: kaliskim, ostrowskim, sieradzkim czy poznańskich. Bo choć konińska neurologia jest trzecią w Wielkopolsce pod względem liczby przyjmowanych pacjentów z udarem, lekarze od dziesięciu lat nie mieli żadnej podwyżki.

Jest też w tym wszystkim jeszcze jeden argument niezwykle ważny dla samych pacjentów. Otóż w przypadku neurologii mówimy o dwóch oddziałach: neurologicznym na szóstym piętrze i położonym tuż nad nim oddziale udarowym, gdzie leżą pacjenci w stanie zagrożenia życia. I po godzinie czternastej każdego dnia oba te oddziały obsługuje jeden lekarz dyżurny, który dodatkowo co i rusz wzywany jest na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie – jak twierdzą neurolodzy – podczas każdego takiego dyżuru spędzają ponad połowę, a nawet i trzy czwarte czasu.

– A kilka pięter wyżej pacjenci w ciężkim stanie leżą pozostawieni bez opieki – tłumaczy mi jeden z lekarzy. – Jeśli któryś umrze, rodzina do mnie będzie miała pretensje, a prokurator powie, że to moja wina, bo nie było mnie na miejscu.

- Boimy się pracować w sytuacji, w której nie jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwa pacjentom – dodaje inny medyk. – Nigdzie już żaden oddział neurologiczny i udarowy nie funkcjonują z jednym dyżurnym.

Lekarze pracują na kontraktach, nie mają więc umowy o pracę i wynagradzani są w podobny sposób jak osoby podpisujące umowę o dzieło, a więc – jak to się potocznie mówi - śmieciową.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole