Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

Po zuchwałej kradzieży powielacza z baraku Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego przy ulicy Sosnowej 12 (opisanej w artykule „Chcieli wysadzić pomnik, skończyło się na włamaniu po powielacz”), cenne urządzenie znalazło się w mieszkaniu Andrzeja Dyki w pobliskim wieżowcu. Dla uczestników akcji było jasne, że trzeba go jak najszybciej przenieść w bardziej bezpieczne miejsce.

Wiadomo było, że najpóźniej w poniedziałek rano wszystko się wyda i zadanie będzie jeszcze trudniejsze, jeśli nie niemożliwe. Znów konieczna jest uwaga dla czytelników, nie pamiętających tamtych czasów. Otóż na początku lat osiemdziesiątych samochody osobowe wciąż były rzadkością, a w związku z tym niebezpieczeństwo przypadkowego skontrolowania akurat tego, którym będą przewozili swój łup było wysoce prawdopodobne. A 1 sierpnia 1982 roku to był dopiero ósmy miesiąc stanu wojennego, kiedy na ulicach wszystkich polskich miast, w tym i Konina, aż roiło się od patroli milicji i wojska.

Trefny towar w autobusie

I wtedy wpadli na szalony plan przewiezienia powielacza... autobusem komunikacji miejskiej. Był to pomysł zuchwały, ale i niepozbawiony sensu, ponieważ autobusami przewożono wtedy bardzo wiele rzeczy, również tych większych rozmiarów, a w niedzielę prawdziwe tłumy mieszkańców Konina jeździły na ogródki działkowe, taszcząc ze sobą wiadra, skrzynki i najróżniejsze narzędzia.

Jako się już rzekło, rozmiary powielacza wykluczały przenoszenie go w jednym kawałku, więc Mariusz Wiatrowski oddzielił stalową podstawę urządzenia od właściwego mechanizmu, co pozwoliło zapakować go do dwóch toreb. Do trzeciej włożył papier, farbę i woskowe matryce. Dla ograniczenia liczby osób, znających lokalizację cennego urządzenia, a co za tym idzie zminimalizowania ryzyka wpadki, w transporcie pomagał mu tylko Andrzej Orłowicz, właściciel mieszkania na Heimacie czyli dzisiejszym osiedlu Armii Krajowej w starym Koninie, gdzie powielacz miał odtąd pracować.

Azyl wojenny

Andrzej Orłowicz nie należał wcześniej do szkolnej paczki naszych bohaterów, choćby z tego powodu, że był kilka lat od nich starszy. Miał za to samodzielne mieszkanie na drugim końcu miasta, które z tej racji doskonale nadawało się na nielegalną drukarnię. Oprócz Mariusza wiedział o nim tylko Waldek Sroczyński, który dostarczył na Heimat maszynę do pisania, również wyniesioną z Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego. Kilka dni później trzeba było jeszcze wtajemniczyć Czarka, bo okazało się, że choć Mariusz rozłożył powielacz tylko na dwie części, to z powrotem nijak się ich połączyć nie dawało. Z czym Cezary, było nie było student Politechniki, poradził sobie bez problemu.

strona 1 z 3
strona 1/3
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole