Górnik upokorzony w Gdyni. Grając w przewadze przegrał 0:6
Były w historii Górnika mecze słabe, fatalne, a nawet kompromitujące. Tego, co zrobili piłkarze w sobotę w Gdyni nie da się jednak racjonalnie wytłumaczyć. Nikt nie przegrywa meczów 0:6, gdy gra w przewadze jednego zawodnika.
,,F jak frajerzy" grzmiał niemal równo rok temu trener Damian Augustyniak, gdy Górnik Konin przegrał ważny mecz z Gwardią Koszalin 2:3. Strach pomyśleć, co powiedziałby dziś, gdyby nadal prowadził koniński zespół. Biało-niebiescy przegrali bowiem w Gdyni z Bałtykiem 0:6, choć ponad połowę meczu rozegrali z przewagą jednego zawodnika.
Bałtyk to co prawda obecnie jeden z czołowych zespołów III ligi, a w historii piłki nożnej niejednokrotnie zdarzało się, że zespół w dziesiątkę był w stanie zdobywać punkty, ale zwycięstwo 6:0 to jakiś ewenement. Jeszcze do przerwy Górnik przegrywał zaledwie 0:1. Już w siódmej minucie prowadzenie gospodarzom dał bowiem Igor Jankowski. W 38. minucie czerwoną kartkę za faul na Dawidzie Przybyszewskim obejrzał jednak Sebastian Bartlewski i Górnik jakby poczuł swoją szansę. Koninianie mieli kilka sytuacji pod bramką gospodarzy, ale bramki nie zdobyli.
W 41. minucie boisko z kontuzją opuścił Maksym Wadach, a od drugiej połowy rozpoczął się dramat biało-niebieskich. 52. minuta - Mateusz Gułajski. 64. - Adam Gołuński. 73. - Mateusz Gułajski jeszcze raz. 83. - Maksym Demiańczuk. 90. - Sebastian Dziadkowiec. 6:0, grając w osłabieniu jednego zawodnika. Niemal każda akcja ofensywa gdynian w drugiej połowie kończyła się dla nich golem.
Zespół Sławomira Suchomskiego był całkowicie bezradny, Bałtyk wkręcał w ziemię koninian, jak dzieci. Sytuacja na 6:0? Bartlewski przy asyście obrońcy bez problemu odgrywa do Dziadkowca. Ten ma obok siebie dwóch defensorów (!), mimo tego obraca się z piłką, przekłada jeszcze Zakrzewskiego i spokojnie uderza przy słupku. Kokott rzuca się w zupełnie inną stronę.
Górnik w ostatnich latach wychodził już z różnych ciężkich sytuacji, uratował III ligę, choć wszelkie statystyki temu przeczyły, przetrwał kryzys finansowy, nawet w zeszłym sezonie, gdy szanse na utrzymanie były małe, nagle przyszła pandemia koronawirusa, zatrzymując rozgrywki i jednocześnie spadki. W tym sezonie nie widać jednak żadnych sygnałów, że coś się może zmienić. A takich porażek, jak w Gdyni (choć wydaje się to nieprawdopodobne) możemy oglądać więcej.
Bałtyk Gdynia - Górnik Konin 6:0 (7' Igor Jankowski, 52', 73' Mateusz Gułajski, 64' Adam Gołuński, 83' Maksym Demiańczuk, 90' Sebastian Dziadkowiec)
Górnik Konin: Maksym Wadach (41' Dominik Kokott) - Kamil Sternicki, Bartosz Zakrzewski, Kamil Krupiński, Bartłomiej Gajda, Emil Więcek (70' Mikołaj Karbowy), Miłosz Nowak, Kacper Robaczyński, Dawid Przybyszewski, Daniel Jatczak (56' Jakub Draszczyk), Wiktor Walczak (70' Paweł Błaszczak).