Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: WIECZÓR WYBORCZY KONIN 2024 - II TURA - NIEDZIELA 20:55

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKonin zapchany pod korek. Czy miastu wystarczy terenów inwestycyjnych?

Konin zapchany pod korek. Czy miastu wystarczy terenów inwestycyjnych?

Dodano: , Żródło: LM.pl
Konin zapchany pod korek. Czy miastu wystarczy terenów inwestycyjnych?

I uspokaja: – Jesteśmy w stanie zaoferować ponad dwieście hektarów działek pod produkcję. Zapełnienie inwestorami tych działek to jest wizja następnych kilkunastu lat. Nie ma zagrożenia, że zabraknie działek inwestycyjnych.

Bilans musi się zgadzać

Choć tereny obecnie jeszcze są, nie da się ukryć, że w dłuższej perspektywie miasto musi wykonać jakiś ruch, by powierzchnię pod inwestycję zwiększać. W nowym studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które obecnie jest projektowane, planowane powierzchnie pod zabudowę nie zostały zwiększone. Nie pozwala na to prawo. Zasada jest prosta – im większa liczba ludności i im więcej terenów zielonych, tym więcej terenów można przeznaczać na zabudowę.

Bilans wychodzi taki, że przy naszej liczbie mieszkańców powinniśmy wręcz redukować zabudowę, a nie ją planować na większym obszarze – mówi Paweł Adamów. – Mamy ten bilans zapchany do korka. Żeby uchwalić komuś dziesięć hektarów pod zabudowę jednocześnie musimy komuś te dziesięć hektarów zabrać.

I tak tworzy się zamknięte koło: by zwiększać liczbę mieszkańców potrzeba zabudowy mieszkaniowej i inwestorów, którzy dadzą im miejsca pracy. Żeby jednak ściągnąć inwestorów i pobudować mieszkania potrzeba... mieszkańców, bo inaczej nie zgadza się bilans w studium.

Koninowi jest za ciasno

Próbą wyjścia z tego impasu była propozycja rozszerzenia granic miasta, którą Konin podjął rok temu. Przyłączenie Posady i jej okolic miało podnieść bilans mieszkańców, bo jest to obszar gęsto zaludniony, a przyłączenie Rudzicy i okolic – bilans terenów zielonych. Inicjatywa była jednak fatalnie przeprowadzona. Brak jakichkolwiek sygnałów o planach Konina wysłanych do włodarzy i mieszkańców gmin Kazimierz Biskupi i Kramsk spowodował opór jednych i drugich. Pod zdecydowanym sprzeciwem sąsiadów ugiął się prezydent Piotr Korytkowski i z pomysłu się wycofał.

Spalenie tematu poszerzenia granic może nie mieć konsekwencji już teraz, ale w dalszej perspektywie – owszem. Planowane inwestycje atomowe ZE PAK S.A. i potencjalne inwestycje wodorowe w połączeniu z wyludnianiem się miasta mogą spowodować, że Konin będzie buksować – inwestorzy będą chcieli tu przyjeżdżać, ale miasto ograniczone bilansem studium może mieć problemy z oferowaniem im nowych terenów. Alternatywą są inne działania zachęcające ludzi do osiedlania się w Koninie i mozolne podnoszenie jego liczebności. Trend jest jednak odwrotny.

Zyskają na tym ościenne gminy. Już teraz świetnie rozwija się Stare Miasto, które zresztą we współpracy z Koninem promuje 300-hektarowy teren inwestycyjny tuż przy autostradzie. To teren porównywalny lub nawet większy, niż wszystkie tereny w Koninie razem wzięte. – Mieliśmy już spotkania z ośmioma inwestorami. Głównie są to inwestorzy z Azji, z Chin, z Korei. To działka, na której prędzej, czy później powstanie jakieś przedsięwzięcie – mówi Paweł Adamów. Naturalnym rozszerzeniem Międzylesia mogą być natomiast graniczące z nim tereny w gminie Kazimierz Biskupi. – To jest dobry pomysł, by wspólnie z Kazimierzem Biskupim te tereny promować.

Lokowanie inwestorów w ościennych gminach to wpływy z podatków, które zamiast do Konina trafią do jego sąsiadów. Konin może nie mieć jednak wyjścia, a współpraca w regionie i tak opłacać będzie się bardziej, niż rywalizacja za wszelką cenę. – Nie wszystkie zakłady muszą być w Koninie. Jeżeli zakład ulokuje się np. w Starym Mieście, to podatek od nieruchomości będzie szedł do Starego Miasta, ale mnóstwo ludzi zamieszka już w Koninie – ocenia zastępca prezydenta Konina.

fot. archiwum

strona 2 z 2
strona 2/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole