W Delikatesach pachniało kawą i ekskluzywnymi cygarami
Konin dawniej i dziś
„Delikatesy” to pierwszy sklep, jaki pamiętam. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych wciąż byłem tak mały, że ledwo sięgałem dłonią do szklanej lady.
Aż do połowy lat osiemdziesiątych mieszkałem w odległości od 150 do 300 metrów od sklepu „Delikatesowego”, na który mówiliśmy krótko „Delikatesy”. Jak wszystko wokół i on się zmieniał w miarę upływu lat od otwarcia na początku lat sześćdziesiątych. Powoli tracił też wyjątkowy charakter, upodabniając się do innych spożywczaków.
To tam najczęściej wysyłała mnie mama, żebym kupił kawę. Mało kogo było wtedy stać na elektryczny młynek i coraz mniej było amatorów mielenia w ręcznym młynku z drewna. Korzystało się więc z usługi wyposażonego w odpowiednie urządzenie sklepu. Sprzedawczyni otwierała przy kliencie paczkę, wsypywała do wielkiego młynka pachnące ziarna i podpinała pod niego puste opakowanie, do którego wpadała zmielona już kawa.
Podzielcie się, proszę, swoimi wspomnieniami z Delikatesów.
Dziękuję zarządowi PSS „Społem” w Koninie, a szczególnie prezesowi Karolowi Błaszczykowi, za udostępnienie zdjęć sprzed lat.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.